SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Bronisław Wildstein: media są jednostronne i stronnicze

- Rynek polskich mediów, w tym szczególnie stacji telewizyjnych, jest w tym momencie bardzo jednorodny i homogeniczny. Jest absolutna potrzeba budowy jakiejś alternatywy - mówi Wirtualnemedia.pl Bronisław Wildstein, redaktor naczelny Telewizji Republika.

Wildstein uważa, że główne media należą do establishmentu III RP, są jego elementem i działają na rzecz utrzymania status quo. - Ich pozycja, rola, a przede wszystkim korzyści wynikają z istniejącego stanu rzeczy i układu sił. Platforma Obywatelska stała się od 2007 roku partią establishmentu i dlatego jest wspierana przez główne media - podkreśla redaktor naczelny Telewizji Republika.

Bronisław Wildstein zapowiada, że start nowej telewizji nastąpi bardzo szybko.
- Przypuszczam, że już w marcu zaczniemy pracować „na sucho”, tzn. jeszcze bez emisji. A sama emisja rozpocznie się w perspektywie kilku kolejnych miesięcy. Nie chcę podawać konkretnych terminów, ponieważ jeśli się z tego nie wywiążemy, to potem będzie miała z takiej informacji „pożywkę” nasza konkurencja. Na pewno ruszymy w 2013 roku, a ja chciałbym, abyśmy ruszyli na wiosnę. Ale wszystko się jeszcze okaże - mówi Wildstein.

Szef Telewizji Republika dementuje także informację, jakoby na antenie nowej stacji miały pojawiać się materiały wideo przygotowywane dla portalu „Gazety Polskiej”. - To absolutnie nieprawda. Takie informacje przypisywane są nam przez konkurencję i media z głównego nurtu. Telewizję Republika na pewno tworzył będzie szeroki zespół ludzi, w tym również związanych z „Gazetą Polską” czy tygodnikiem „Do rzeczy”, ale i innych, a materiały będą w pełni autorskie i przygotowywane będą na wyłączność dla Telewizji Republika. Portal internetowy poszczególnych gazet i telewizja to dwie zupełnie różne rzeczy - mówi Wildstein.

Z Bronisławem Wildsteinem rozmawialiśmy także o sytuacji panującej w mediach publicznych. - Sytuacja w TVP oraz w Polskim Radiu wygląda fatalnie. Premier Donald Tusk, w chwili objęcia władzy w 2007 roku powiedział, że dziwi się, iż ludzie płacą abonament radiowo-telewizyjny. To było jawne nawoływanie do łamania porządku prawnego. Ta informacja w ogóle nie została wtedy naświetlona. Na przestrzeni ostatnich kilku lat w TVP stały się rzeczy skandaliczne. Wszystkie programy będące w jakikolwiek sposób głosem krytycznym wobec władzy zostały usunięte z ramówki. Jedyny program, który się „uchował”, to „Bliżej” Jana Pospieszalskiego - mówi Wildstein.

Były szef TVP przyznaje także, że dziwi go trwonienie pieniędzy w TVP. - Przykłady można mnożyć bez końca. TVP chwali się np., że wydaje wielkie pieniądze na transmisje Teatru Telewizji, gdzie pokazywane są jakieś infantylne komedyjki. Gdzie są czasy, kiedy pokazywano ambitne sztuki teatralne? Przecież to, czy teatr pokazywany jest na żywo czy retransmitowany nie ma dla widza żadnego znaczenia… TVP jest strasznie zadłużona. Fakt, że ludzie nie płacą abonamentu, też się do tego mocno przyczynia - mówi Bronisław Wildstein.


Z Bronisławem Wildsteinem, redaktorem naczelnym Telewizji Republika, rozmawiamy o idei stworzenia nowego kanału tv oraz szeroko pojętej sytuacji mediów w Polsce.


Krzysztof Lisowski: Zdaniem wielu ekspertów polski rynek telewizyjny jest już bardzo mocno nasycony. Skąd u Was odwaga i pewność, że Telewizja Republika odniesie sukces?

Bronisław Wildstein, redaktor naczelny Telewizji Republika: My po prostu czujemy potrzebę stworzenia nowego medium. Widzimy, że rynek polskich mediów, w tym szczególnie stacji telewizyjnych, jest w tym momencie bardzo jednorodny i homogeniczny, strasznie jednostronny i stronniczy. Jest absolutna potrzeba budowy jakiejś alternatywy. Ktoś to musi zrobić i my się tego podjęliśmy.

Czy rzeczywiście wszystkie główne media są stronnicze i przychylne rządzącej obecnie opcji politycznej - tak, jak twierdzą przedstawiciele prawicowego dziennikarstwa? Dlaczego - Pana zdaniem - dziennikarze np. z TVP czy z TVN stanowczo odpierają takie zarzuty?

Niestety żyjemy w odwróconej rzeczywistości. Pańskie sformułowanie „prawicowi dziennikarze”, gdy naszych antagonistów nie nazywa pan „dziennikarzami lewicowymi”, świadczy już o ideologicznym i propagandowym skrzywieniu. Poza tym ja nie twierdzę, że główne media są tubą propagandową PO. Te media należą do establishmentu III RP, są jego elementem i działają na rzecz utrzymania status quo. Ich pozycja, rola, a przede wszystkim korzyści wynikają z istniejącego stanu rzeczy i układu sił. Platforma Obywatelska stała się od 2007 roku partią establishmentu i dlatego jest wspierana przez główne media.

Używam określeń takich, jak np. „przedstawiciele prawicowego dziennikarstwa”, ponieważ funkcjonują one po prostu w mediach, sam nie mam do takich określeń żadnego stosunku, gdyż nie staję po żadnej stronie. Skoro nie zgadza się Pan z takimi określeniami, to jak nazwałby Pan grupę dziennikarzy, do których Pan należy?

Nazwałbym ich dziennikarzami niezależnymi, które poważnie traktują swoją profesję i trzymają się standardów.

Skoro mowa o standardach, to jak Pan postrzega z punktu widzenia byłego prezesa TVP standardy panujące w mediach publicznych?

Media publiczne w sposób bezwstydny zostały przekształcone w tubę propagandową PO. Poza tym sytuacja w TVP oraz w Polskim Radiu wygląda fatalnie. Premier Donald Tusk, w chwili objęcia władzy w 2007 roku powiedział, że dziwi się, iż ludzie płacą abonament radiowo-telewizyjny. To było jawne nawoływanie do łamania porządku prawnego. Ta informacja w ogóle nie została wtedy naświetlona. Na przestrzeni ostatnich kilku lat w TVP stały się rzeczy skandaliczne. Wszystkie programy będące w jakikolwiek sposób głosem krytycznym wobec władzy zostały usunięte z ramówki. Jedyny program, który się „uchował”, to „Bliżej” Jana Pospieszalskiego. Dziwi mnie też trwonienie pieniędzy w TVP. Przykłady można mnożyć bez końca. TVP chwali się np., że wydaje wielkie pieniądze na transmisje Teatru Telewizji, gdzie pokazywane są jakieś infantylne komedyjki. Gdzie są czasy, kiedy pokazywano ambitne sztuki teatralne? Przecież to, czy teatr pokazywany jest na żywo czy retransmitowany nie ma dla widza żadnego znaczenia… TVP jest strasznie zadłużona. Fakt, że ludzie nie płacą abonamentu, też się do tego mocno przyczynia.

Mówimy o upolitycznieniu mediów teraz, ale podczas rządów PiS też mówiono, że media publiczne są upolitycznione. Na kierowniczych stanowiskach wszystkich kluczowych programów informacyjnych obsadzano przecież ludzi kojarzących się z prawicą … Co Pan o tym myśli?

To, co „się mówi” czyli to, co narzucone jest przez dominujące media, nie zawsze ma związek z prawdą. Pamiętam, jak bezpośrednio po mianowaniu mnie na stanowisko prezesa, grupa PO pod kierownictwem Rafała Grupińskiego opublikowała raport na temat TVP złożony w większości z kłamstw i pomówień, natomiast szeroko kolportowany czy to przez Tomasza Lisa w Polsacie czy w TVN-ie. Wprawdzie autorzy musieli nas za to przepraszać, ale zawartość już poszła w świat. Znowu używa pan określenia: „kojarzących się z prawicą”. Czy to znaczy, że jak ktoś nie jest skojarzony z establishmentem, to „kojarzy się z prawicą”? Za moich czasów przestrzegane były w TVP standardy dziennikarskie i nie ma żadnego porównania z tym, co dzieje się obecnie. Zresztą zostałem wyrzucony z stanowiska prezesa chyba nie za robienie telewizji pisowskiej. Mój następca niech się już sam tłumaczy, ale jako obserwator, który nie ma powodu być mu przychylny, twierdzę, że ówczesna telewizja i telewizja Juliusza Brauna różnią się zasadniczo na niekorzyść tej ostatniej.

Czy uważa Pan, że swoista afera medialna, jaka powstała po publikacji artykułu o trotylu, ma jakieś tzw. „drugie dno”?

Oczywiście, tak. Konferencja prasowa w prokuraturze była transmitowana przez większość mediów. Wszyscy słyszeli, co powiedział prokurator Szeląg, a stwierdził on, że we wraku Tupolewa nie stwierdzono obecności trotylu, ale nie można tego wykluczyć i potrzebne są w tym celu badania, które mogą trwać nawet pół roku. Nie wykluczył zatem, że w przyszłości może się okazać, iż trotyl na pokładzie Tupolewa był. Wszyscy to słyszeli. Tymczasem wszystkie media napisały, że trotylu we wraku Tupolewa nie było. Ja za coś takiego oblałbym na egzaminie każdego studenta dziennikarstwa. Najpierw prokuratura wykluczała obecność trotylu, potem stwierdziła, że potrzebne są badania, aby to ostatecznie stwierdzić... Jest to kluczowa informacja, o której każdy rzetelny dziennikarz ma obowiązek napisać. Tymczasem w mediach doszło do żenującego przekłamania. Tylko Cezary Gmyz w „Rzeczpospolitej” odważył się napisać prawdę. Po kilku tygodniach szef Prokuratury Wojskowej, czyli zwierzchnik prokuratora Szeląga przyznał, że urządzenia wykryły we wraku samolotu trotyl. Gdzie w mediach pojawiła się ta informacja? Nigdzie. To jest najbardziej jaskrawy przykład manipulacji i ignorancji ze strony dziennikarzy.

A czy sprawę związaną ze zmianami personalnymi w magazynie „Uważam Rze” postrzega Pan też jako podejrzaną?

Dla mnie nie jest normalne to, że Paweł Lisicki, tak naprawdę twórca sukcesu tygodnika „Uważam Rze”, zostaje zwolniony przez Grzgorza Hajdarowicza nagle, na dodatek w momencie, kiedy prowadzone były negocjacje w sprawie odkupienia tego tygodnika od Presspubliki. Potem odchodzi cały zespół. Grzegorz Hajdarowicz kupił Presspublikę tak naprawdę dzięki pomocy rządu, to mówi samo za siebie. W tej chwili media w ogóle nie patrzą na ręce władzy, wolą się zajmować na przykład minami szefa opozycji. Tymczasem ci, którzy robią tygodnik krytykujący władzę, są zwalniani i oskarżani o działanie na zlecenie opozycji…

Ten medal ma jednak - tak twierdzi wiele osób - dwie strony. Owszem, Paweł Lisicki został zwolniony (m.in. za publiczną krytykę G. Hajdarowicza, który był jego szefem - przyp. red.), ale prawie wszyscy publicyści otrzymali propozycję dalszej współpracy z „Uwżam Rze”, tylko że ją odrzucili… Dlaczego?

Nie widzę tu żadnych dwóch stron. Odeszliśmy podejmując ryzyko i rezygnując z należnych nam w innej sytuacji odpraw. Powodowani byliśmy solidarnością i wiernością zasadom. „Uważam Rze” to był sukces naszego zespołu pod kierownictwem Lisickiego i nie mogliśmy zaakceptować odwołanie go. Nasz wyjątkowy gest powinien spotkać się co najmniej z docenieniem, tymczasem u rozmaitych funkcjonariuszy medialnych w „Gazecie Wyborczej” czy gdzie indziej słyszeliśmy pomówienia.

Już znany jest tytuł i termin wydania nowego tygodnika, który ukaże się w ramach współpracy z Platformą Mediową Point Group. Czy sądzi Pan, że „Do rzeczy” osiągnie sukces? Jak Pan myśli, kto stanie się odbiorcą nowego tytułu?

Ci sami, którzy byli odbiorcami „Uważam Rze”, a może i inni, którzy w istniejącym kontekście powinni zainteresować się jego zawartością.

W tym momencie jesteście pewnie na etapie mocnych przygotowań do startu Telewizji Republika. W jakim punkcie są prace przygotowawcze?

To prawda, prawie cały czas spędzamy na pracach przygotowawczych, a jest ich bardzo dużo, ponieważ my startujemy przecież zupełnie od zera. Musimy stworzyć wszystko od podstaw, chodzi w wynajem lokalu, wynajem sprzętu, skompletowanie zespołu, przygotowanie ramówki. Nie mamy za dużo pieniędzy, więc musimy robić wszystko bardzo oszczędnie.

Kiedy realnie planujecie start?

Mam nadzieję, że bardzo szybko. Przypuszczam, że już w marcu zaczniemy pracować „na sucho”, tzn. jeszcze bez emisji. A sama emisja rozpocznie się w perspektywie kilku kolejnych miesięcy. Nie chcę podawać konkretnych terminów, ponieważ jeśli się z tego nie wywiążemy, to potem będzie miała z takiej informacji „pożywkę” nasza konkurencja. Na pewno ruszymy w 2013 roku, a ja chciałbym, abyśmy ruszyli na wiosnę. Ale wszystko się jeszcze okaże.

Czy prawdą jest, że na antenie Telewizji Republika będą m.in. materiały wideo przygotowywane dla portalu „Gazety Polskiej”?

To absolutnie nieprawda. Takie informacje przypisywane są nam przez konkurencję i media z głównego nurtu. Telewizję Republika na pewno tworzył będzie szeroki zespół ludzi, w tym również związanych z „Gazetą Polską” czy tygodnikiem „Do rzeczy”, ale i innych, a materiały będą w pełni autorskie i przygotowywane będą na wyłączność dla Telewizji Republika. Portal internetowy poszczególnych gazet i telewizja to dwie zupełnie różne rzeczy.

O rozmówcy
Bronisław Wildstein - publicysta, pisarz oraz dziennikarz. W latach 1980 - 1989 przebywał na emigracji. Po powrocie do Polski był m.in. szefem Polskiego Radia Kraków, sekretarzem redakcji „Życia Warszawy”, wice naczelnym „Życia”, był także współpracownikiem wielu tytułów, m.in. „Wprost”, „Nowego Państwa”, „Rzeczpospolitej”, „Uważam Rze”, „Gazety Polskiej Codziennie”, Radia Maryja oraz Telewizji Trwam. Od maja 2006 do lutego 2007 pełnił funkcję prezesa TVP, w TVP prowadził kilka programów, m.in. „Cienie PRL-u” oraz „Bronisław Wildstein przedstawia”. Jest pisarzem, ma na koncie kilka powieści, m.in. „Ukryty”, „Czas niedokonany”, „Dolina nicości” oraz „Mistrz”, kilka tomów opowiadań oraz książkowych wydawnictw publicystycznych. Laureat m.in. Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza oraz dziennikarskiej im. Dariusza Fikusa. Odznaczony m.in. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Redaktor naczelny Telewizji Republika oraz dziennikarz powstającego tygodnika „Do Rzeczy”.

Dołącz do dyskusji: Bronisław Wildstein: media są jednostronne i stronnicze

65 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
yogidługonogi
Szykuje się, wbrew pobożnym życzeniom lemingów, zasadniczy przełom na rynku stacji informacyjnych. Nareszcie pojawi się rzetelna informacja, zamiast uspokajającej papki dla zwierzątek hodowlanych.
odpowiedź
User
Gosc01
STARY MILCZ TY KOMUCHU JEDEN
TEN TWOJ KANAL WOGULE NIE POWSTANIE
NIKT NIE BEDZIE TAKIEGO GOWNA OGLADAC BO JESTES KLAMCA
DLATEGO WYLECIALES Z TVP BO NIKT NIE CHCIAL TWOICH BREDNI OGLADAC!!!
odpowiedź
User
k
No i co z tego? To ja powiem że jego establisment należy do IV RP. Należy ludzie nie mają ochotę na powrót Kaczyńskiego. No chyba że przyjdą wybory a wyborcy dadzą trzeciego ciała i będzie nas dymało PO
odpowiedź