SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Kamil Durczok za kolizję po pijanemu skazany na rok więzienia w zawieszeniu

Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalski skazał we wtorek Kamila Durczoka na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata, pięć lat zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych, 3 tys. zł grzywny i 30 tys. zł zapłaty na cel społeczny. Dziennikarz w lipcu 2019 r., będąc pod wpływem alkoholu, spowodował kolizję na autostradzie.

Kamil Durczok, fot. CzyzTak.pl Kamil Durczok, fot. CzyzTak.pl

Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalski skazał we wtorek Kamila Durczoka na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Zabronił mu także prowadzenia pojazdów przez 5 lat. Dziennikarz w 2019 r. będąc pod wpływem alkoholu spowodował kolizję na drodze krajowej nr 1.

Przed piotrkowskim sądem zakończył się proces Durczoka, który zgodził się na podawanie nazwiska. Prokuratura oskarżyła go o prowadzenie auta po pijanemu oraz sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Groziło mu do 12 lat więzienia.

Dziennikarz został uznany przez sąd winnym tego, że 26 lipca 2019 r., będąc w stanie nietrzeźwości, prowadził samochód marki bmw x6 na autostradzie A1 oraz spowodował zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu poprzez najechanie na słupki rozdzielające pasy jezdni na remontowanym odcinku drogi krajowej nr 1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego.

Sąd skazał Durczoka na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Dziennikarz nie może także prowadzić pojazdów przez okres 5 lat, musi wpłacić 30 tys. zł na Fundusz Sprawiedliwości oraz został ukarany 3 tys. zł grzywny.

Sąd nie uznał natomiast dziennikarza winnym sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.

Przewodnicząca składu sędziowskiego Małgorzata Krupska-Świstak w uzasadnieniu wskazała, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy nie pozostawia cienia wątpliwości, że oskarżony prowadził samochód w stanie nietrzeźwości, ale nie ma w nim podstaw do uznania, że sprowadził on bezpośrednie niebezpieczeństwo sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym.

"Choć na dystansie ponad 350 km oskarżony stwarzał ponad wszelką wątpliwość zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym z racji samego upojenia alkoholowego, i to głębokiego, to poza zdarzeniem drogowym, które miało miejsce w rejonie węzła tuszyńskiego, nie da się wskazać żadnych innych konkretnych nieprawidłowości w technice kierowania, na podstawie których można byłoby odtworzyć sytuację drogową nadającą się do rozważań pod kątem bezpośredniego zagrożenia katastrofą" – wyjaśniła.

Uzasadniając wymiar kary podkreśliła, że sąd miał do wyboru karę grzywny, ograniczenia wolności oraz jej pozbawienia.

"Nie ulega jednak wątpliwości, że oskarżony na karę wolnościową nie zasługuje. Kamil Durczok naruszył kardynalną zasadę trzeźwości, stężenie alkoholu wielokrotnie przekraczało próg trzeźwości, prowadził pojazd masywny drogą o dużym natężeniu ruchu w szczycie sezonu. Mijał rodziny jadące i wracające z wakacji. Tylko szczęśliwemu zbiegowi okoliczności możemy zawdzięczać fakt, że nie doszło do nieszczęścia" – zaznaczyła.

Sędzia podkreśliła, że kłopoty osobiste, porażki zawodowe, choroba alkoholowa nie mogą stanowić "zasłony dymnej" dla bezmyślnego zachowania i dlatego sąd zdecydował się sięgnąć po karę najsurowszego rodzaju. Wskazała, że w takich przypadkach nie jest to normą, ponieważ najczęściej niekarany wcześniej sprawca przestępstwa drogowego, karany jest grzywną.

Wyrok nie jest prawomocny.

Durczok podczas ogłaszania wyroku nie był obecny na sali.

Prokurator Anna Mosur, która domagała się kary 2,5 roku więzienia, nie chciała komentować wyroku. Decyzja o ewentualnym odwołaniu zapadnie po zapoznaniu się prokuratury z pisemnym uzasadnieniem orzeczenia.

Obrońca Durczoka, mec. Łukasz Isenko podzielił uzasadnienie wyroku i argumentację sądu. "Dla nas najważniejsze jest to, że sąd podzielił w pełni naszą argumentację, iż w ramach tego zdarzenia nie doszło do bezpośredniego niebezpieczeństwa powstania katastrofy. To od początku sygnalizowaliśmy prokuraturze" – przyznał.

W lipcu 2019 r. dziennikarz, mając 2,6 promila alkoholu w organizmie, uczestniczył w kolizji na remontowanym odcinku drogi krajowej nr 1 pod Piotrkowem Trybunalskim. Prowadząc bmw najechał na pachołki oddzielające pasy ruchu; jeden z nich uderzył w auto nadjeżdżające z przeciwka. Nikt z uczestników zdarzenia nie ucierpiał.

Durczok przyznał się do jazdy po pijanemu

Proces Kamila Durczoka w sprawie kolizji drogowej zaczął się w styczniu br. Na pierwszej rozprawie Durczok odczytał oświadczenie, w którym przyznał, że 26 lipca 2019 r. wsiadł do samochodu po spożyciu alkoholu, co - jak zaznaczył - nie powinno się zdarzyć.

- Dziś z całą ostrością i wyrazistością dociera do mnie fakt, jak bardzo niewytłumaczalne i nie do usprawiedliwienia było to zdarzenie. To się zwyczajnie nie miało prawa zdarzyć, ale się jednak zdarzyło. Staję przed wysokim sądem z pełną świadomością tego, że za to, co zrobiłem, muszę ponieść karę, powinienem ją ponieść i tę karę poniosę - podkreślił Durczok.

Na pierwszej rozprawie sąd przesłuchał pięcioro świadków, w tym młodą kobietę, która w chwili zdarzenia podróżowała z dziennikarzem. Jak twierdziła, oskarżony zachowywał się normalnie, przed podróżą i w jej trakcie nie wyczuła od niego woni alkoholu.

Kamil Durczok miał 2,6 promila alkoholu we krwi

26 lipca 2019 roku Kamil Durczok spowodował kolizję na autostradzie A1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego. Był pijany, w wydychanym powietrzu miał 2,6 promila alkoholu, a we krwi miał śladową ilość substancji psychotropowych.

Dziennikarz został zatrzymany przez policję usłyszał dwa zarzuty: prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości oraz wywołania bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Po wytrzeźwieniu został przesłuchany przez prokuratora, przyznał się tylko do jazdy po pijanemu.

Sądy obu instancji oddaliły wniosek prokuratury o tymczasowe aresztowanie Durczoka. Wyznaczono inne środki zapobiegawcze wobec dziennikarza: poręczenie majątkowe (Sąd Apelacyjny podwyższył je z 15 do 100 tys. zł), dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.

Trzy dni kolizji, zaraz po posiedzeniu sądu pierwszej instancji rozpatrującego wniosek o jego tymczasowe aresztowanie, Kamil Durczok wygłosił krótkie oświadczenie, zezwalając na publikację w mediach swojego wizerunku w kontekście sprawy.

- Bardzo, bardzo wszystkich przepraszam. Wszystkich, którzy we mnie wierzyli i mi ufali. To są dla mnie bardzo trudne dni. Mam pełną świadomość, że to, co się wydarzyło, jest karygodne. Ani przez moment nie zaprzeczałem faktom , które zgromadziła policja i prokuratura - stwierdził. - Pozostaje mi przeprosić widzów, internautów, czytelników. Przede wszystkim chciałbym przeprosić moich najbliższych, bo zostali narażeni na infamię, cierpienia, na które w najmniejszym stopniu nie zasłużyli - dodał.

Według ustaleń „Super Expressu” w czasie przesłuchania w prokuraturze Durczok poinformował, że wracał samochodem z Władysławowa, gdzie przez cztery dni pili z bratem różne alkohole. Zaraz przed wyjazdem wypił jeszcze dwa piwa.

Podał też powody kilkudniowego pijaństwa: długi spór sądowy z tygodnikiem „Wprost”, trudny rozwód z żoną oraz problemy zdrowotne, wskutek których w połowie lipca przez kilka dni miał być hospitalizowany, ponadto brał leki na serce. - Szukałem rozluźnienia w alkoholu. Całe moje życie legło w gruzach. Moja psychika jest w rozsypce - powiedział Durczok. Przyznał, że zdaje sobie sprawę z konsekwencji jazdy po pijanemu. - To mój największy błąd, bardzo mi wstyd. Jestem świadomy końca kariery - stwierdził.

Fiasko serwisu Kamila Durczoka, komornik zastał puste konto

Kamil Durczok w latach 2006-2015 pracował w TVN, wcześniej przez 13 lat był związany z Telewizją Polską. W obu firmach prowadził najważniejsze programy informacyjne i niektóre publicystyczne, w TVN był też szefem „Faktów”.

Po rozstaniu z tym nadawcą wiosną 2015 roku (w efekcie pracy komisji, która uznała, że dziennikarz dopuścił się mobbingu wobec podwładnych) i upływie 1,5-rocznej okresu zakazu konkurencji Durczok uruchomił swój serwis internetowy Silesion.pl dotyczący głównie regionu śląskiego. Początkowo w redakcji pracowało ponad 20 osób, zapowiadano relacje z wykorzystaniem dronów. Na początku kwietnia 2019 r. serwis przestał być aktualizowany, a pod koniec miesiąca definitywnie zniknął z sieci. Eksperci z branży internetowej komentowali dla Wirtualnemedia.pl, że prawdopodobnie przy sporych kosztach bieżących nie osiągał odpowiednich wpływów reklamowych, bo nie przyciągnął internautów na stałe ciekawymi treściami.

Zarządzająca Silesionem spółka Coal Minders w 2016 i 2017 roku zanotowała łącznie 994,1 tys. zł przychodów, 5,28 mln zł kosztów operacyjnych i 3,57 mln zł straty netto. Finansowała się głównie emisją nowych akcji. Nie opublikowała jeszcze sprawozdań finansowych za 2018 i 2019 rok.

Jak informowaliśmy w listopadzie, wiosną ub.r. komornik sądowy odstąpił od egzekwowania należności od Coal Minders, ponieważ spółka nie miała środków na pokrycie samego postępowania komorniczego.

W sierpniu ub.r. Kamil Durczok w rozmowie z Markiem Czyżem stwierdził, że prowadzi szkolenia z komunikacji w kryzysie wizerunkowym. Opisał też, z jakich innych źródeł ma przychody. - Trochę ze Szczyrku, z wynajmu domu, który przez tyle lat był moim azylem, moją ucieczką, moim ukochanym miejscem. Trochę ze szkoleń, trochę z pomocy moich przyjaciół, którzy mnie nie opuścili i są ze mną - wyliczył.

Durczok oskarżony o sfałszowaniu podpisu na wekslach

Kamil Durczok jest oskarżonym w jeszcze jednym procesie karnym. W styczniu br. katowicka prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia Kamila Durczoka o podrobienie podpisu byłej żony na dokumentach bankowych (dziennikarz się do tego przyznał) oraz wyłudzenie ponad 3,2 mln zł kredytu i pożyczki hipotecznej (Durczok nie przyznaje się do tego). Dziennikarzowi grozi od 5 do 25 lat więzienia, oskarżony jest też były pracownik banku mający współpracować z Durczokiem przy wyłudzeniu.

Śledczy zajęli się sprawą po złożeniu zawiadomienia w połowie 2019 roku przez byłą żonę Kamila Durczoka. Na początku grudnia 2019 roku Durczok został zatrzymany i doprowadzony przez Centralne Biuro Śledcze Policji do siedziby katowickiej prokuratury. Składał tam wyjaśnienia.

Sąd nie zgodził się na aresztowanie dziennikarza, natomiast zastosowano wobec niego poświadczenie majątkowe, dozór policyjny oraz zakaz kontaktowania się z byłą żoną i byłymi pracownikami banku.

Dołącz do dyskusji: Kamil Durczok za kolizję po pijanemu skazany na rok więzienia w zawieszeniu

40 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
ciekawski
Ciekawe ile za podobne przestępstwa dostają osoby bez znanego nazwiska. Pan Durczok powinien iść do ciupy choćby na rok, żeby przemyśleć tam swoje życie, a przede wszystkim, żeby dać przykład innym durniom, którzy wsiadają za kierownicę po kielichu.
0 0
odpowiedź
User
Andrzej
Ciekawski... znasz kogoś kto za spowodowanie kolizji pod wpływem alkoholu trafił do więzienia? Durczok zachował się głupio i nie ma dla niego żadnego usprawiedliwienia. Ale gdyby w Polsce za to trafiało się do więzienia, to pękałyby one w szwach.
0 0
odpowiedź
User
Hanysek
Teraz czas na kolejny za fałszowanie weksli...
0 0
odpowiedź