SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Marian Kmita: Nie można grać jednocześnie w dwóch różnych drużynach

Częste ściąganie ludzi z zewnątrz niesie problemy, może pojawić się różnica w oczekiwaniach. Ludzie, z którymi pracuje się od lat dają poczucie, że zespół jest dotarty. Nie ma potrzeby rewolucji. Sprowadzenie jednego czy dwóch znanych nazwisk niczego nam nie da - mówi w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Marian Kmita, dyrektor ds. sportu w Telewizji Polsat.

Marian KmitaMarian Kmita

Marian Kmita zajmuje się dziennikarstwem sportowym od ponad 25 lat. Od 1999 roku pracuje w Polsacie, gdzie jest dyrektorem ds. sportu. Od pierwszego dnia działalności Polsatu Sport – w 2000 roku – jest także szefem tego kanału. Jak sam niedawno mówił pomysł założenia tego kanału narodził się w 1998 roku po finałowym meczu piłkarskich Mistrzostw Świata w piłce nożnej Francja-Brazylia, który obejrzało w Polsce 14 mln widzów. Przed Polsatem pracował w TVP, gdzie także odpowiadał za sport.

Polsat na początku tego roku będzie walczył o prawa telewizyjne do kolejnych edycji piłkarskiej Ligi Mistrzów i Ligi Europy. W zeszłym roku kupił wyłączne prawa do transmitowania przez pięć lat siatkarskiej Ligi Mistrzów, Pucharu CEV oraz Challenge Cup kobiet i mężczyzn.


Ostatni rok był bardzo trudnym okresem dla sportu. Przenoszenie dużych imprez, zawieszenie rozgrywek. Jak robi się telewizję w takich czasach?

Marian Kmita: Myślę, że spustoszenie, które spowodował wirus, dotknęło wszystkich dziedzin życia. Biznes sportowy i telewizja sportowa to naczynia połączone. Puste trybuny są problemem dla każdego. Zmieniają się sposoby finansowania sportu, bo sponsorzy muszą ograniczyć wydatki. W sporcie brakuje wydarzeń, systematyczności i wielkich imprez. Igrzyska, mistrzostwa, puchary świata to wszystko nagle wyparowało. A my w tych wysokich zamkach, otoczeni fosą, próbujemy coś ratować. Działacze, trenerzy czy zawodnicy, ale też telewizje, które przez lata żyły w symbiozie ze sportem, wszyscy cierpią. Głowimy się jak to uratować i jak stworzyć produkt, do którego przyzwyczailiśmy kibiców przez lata. Chciałbym, aby rok 2021 był pod tym względem lepszy. Mam nadzieję, że nowy czasownik „wyszczepić” będzie skuteczny i dojdziemy do normalizacji sytuacji w połowie roku. Chociaż optymistycznych danych brakuje. W razie czego mamy już doświadczenia i przemyślenia. Część tej rzeczywistości została uratowana, dokończono Ligę Mistrzów. W relacji sport-media wypracowano już szereg możliwych rozwiązań, nie skapitulowaliśmy, chociaż wiem, że część kibiców jest wciąż krytyczna, uważając, że to jedynie „proteza” sportu.

Przy pustych trybunach nie czujemy emocji.

Wiem i też cierpię, jako w jakimś sensie twórca tego produktu. Ostatnio na naszej antenie oglądałem zawody w łyżwiarstwie figurowym, awatary na trybunach i sztuczne reakcje publiczności to tylko iluzja, która sprawia, że jesteśmy o krok od świata wirtualnego.

Widać to po wynikach stacji. Przykładowo oglądalność Polsatu Sport rok do roku spadła o 45 proc.

Wszystkim kanałom sportowym spadała. My w skali całego roku jesteśmy średnio poturbowani. TVP i Eurosport uratowały się w ostatnich miesiącach skokami narciarskimi. My okres marzec-wrzesień przeżyliśmy dość dobrze. Przywróciliśmy na antenę to wszystko co wiązało się z polskimi sukcesami na naszych antenach, szczególnie z siatkówką, piłka nożną, tenisem i piłką ręczną. Wprowadziliśmy specjalne poranki w Polsacie Sport, gdzie mieliśmy bloki dotyczące profilaktyki kultury fizycznej. To były działania doraźne. Ale trudno uznać to za pomysły na lata. To gaszenie pożaru.

Mimo tego fatalnego roku jest pan z czegoś zawodowo zadowolony?

Najbardziej jestem zadowolony ze sprawdzianu jaki przeszła nasza cała redakcja. Z elastyczności dziennikarzy, z oddania i pomysłowości, z poczucia odpowiedzialności. Bo udało się nam np. bez szwanku obsłużyć Ligę Mistrzów, mecze piłkarskiej reprezentacji Polski, ligę siatkarską i koszykarską. Załoga się sprawdziła. W trudnym roku udźwignęła wszystko co na nas spadło. A to nie było proste.

Ale gdy mówimy o zespole to najgorszym wydarzeniem dla Polsatu było rozstanie z Mateuszem Borkiem?

To sytuacja z końca 2019 roku, która nabrzmiewała od miesięcy. Nie było innego rozwiązania tej sprawy. Ale Polsat Sport żyje i ma się bardzo dobrze. I nie ma ludzi niezastąpionych. Życzę Mateuszowi Borkowi, jak najlepiej i niech mu się wiedzie. W Polsacie już wszystko sobie poukładaliśmy. W telewizji jest jak w zespole piłkarskim, gdy na boisku nie ma jednego gracza to gra inny zawodnik. Są u nas dziennikarze, którzy umiejętnie wykorzystują swoją szansę i są wdzięczni losowi, że trafili do Polsatu.

Czemu Polsat Sport nie chce, żeby jego dziennikarze występowali w programach na YouTubie?

Jeśli coś jest dla nas konkurencją, to chyba oczywiste, że nie może być na to naszej zgody. To kwestia wyboru – w tej samej branży możesz pracować, albo dla firmy A, albo dla firmy B. Poza tym nie można być hipokrytą i twierdzić, że to co jest w internecie nie jest konkurencją dla telewizji. Sami jesteśmy mocno obecni w internecie i prowadzimy wiele ciekawych projektów. Rozumiemy też, że każdy z każdym na dowolnym polu może konkurować, ale nie można grać jednocześnie w dwóch różnych drużynach. Trzeba wówczas, umieć uczciwie dokonać wyboru.

Zeszły rok był w redakcjach czasem porządkowania kadr? Na rynku było naprawdę sporo transferów.

Jestem w tym zawodzie od ponad 25 lat. Mam swój pogląd na temat tego, kto co potrafi na rynku dziennikarstwa sportowego. Np. nie polowaliśmy na Paulinę Czarnotę-Bojarską. Była wolna na rynku i po prostu po nią sięgnęliśmy. Podobnie było wcześniej z Pauliną Chylewską czy Marcinem Feddkiem. Nie mamy listy marzeń, natomiast w konkretnej sytuacji zawsze możemy zrobić wolny transfer. Ale ja nigdy nie zawiodłem się na takich ludziach. Jak wyciągam do kogoś rękę to taka osoba oddaje stacji w trójnasób ten gest dobrej woli.

Chcecie zatrudnić jeszcze głośne nazwisko w miejsce Mateusza Borka?

Nie. Była taka sprawa, jak Marek Szkolnikowski opisywał na Twitterze, że ma wiedzę, iż Rafał Wolski trafi do Polsatu. Trochę śmieszy mnie taka historia, bo każdy powinien się zajmować swoją pracą, a nie układać życie innym. My budujemy tę redakcję od ponad dwudziestu lat. Mamy komentatorów na bardzo wysokim poziomie w co najmniej kilkunastu dyscyplinach sportu. Ale wiadomo, że w mediach społecznościowych każdy w tym środowisku bardziej nakręca się towarzysko niż merytorycznie. W  samej tylko piłce nożnej mamy Bożydara Iwanowa, Czarka Kowalskiego, Marcina Feddka i jeszcze cały zastęp innych ludzi. Częste ściąganie ludzi z zewnątrz niesie też problemy, może pojawić się różnica w oczekiwaniach. Ludzie, z którymi pracuje się od lat dają poczucie, że zespół jest dotarty. Nie ma potrzeby rewolucji. Sprowadzenie jednego czy dwóch znanych nazwisk niczego nam nie da.

Redakcję Polsatu Sport ominęły przymusowe obniżki wynagrodzeń?

Nawet nie było takiej sugestii ze strony zarządu. Warto podkreślić, że prezes Zygmunt Solorz zachował się bardzo elegancko i mimo, że nie było rozgrywek w tenisie, siatkówce, futbolu czy koszykówce, to my tych wszystkich ludzi, którzy współpracowali z nami od lat, nie zostawiliśmy na lodzie. I to jest bardzo fajne, że w stacji z definicji komercyjnej relacje pomiędzy pracownikami mogą być bardzo otwarte, wręcz towarzyskie. My w Polsacie Sport po prostu się ze sobą lubimy i tworzymy wielki rodzinny zespół, prawdziwych pasjonatów sportu.

Telewizja Polsat kupiła Interię. Wpłynie to na treści ukazujące się na Polsatsport.pl?

Nie likwidujemy serwisu Polsatsport.pl. Mamy tak dużą ilość kontentu w postaci materiałów pisanych i video, że możemy się tylko cieszyć z ogromnych możliwości dotarcia do naszych odbiorców Nie ma przecież problemu, żeby pisać felietony do Interii i Polsatu Sport czy wymieniać się zdjęciami. Odpowiedzialność za ekspozycje naszych treści w Interii pozostaje przy Michale Białońskim, który również zbudował fantastyczny zespół redakcyjny. Zresztą proszę zobaczyć, jak atrakcyjnie wygląda teraz sport w Interii. No i oczywiście będziemy sobie pomagać, choćby dlatego, że znamy się z Michałem od lat i szczerze lubimy. Ale zachowujemy strukturę, którą zastaliśmy. Skoro funkcjonuje dobrze to nie ma potrzeby zmian.

O jakie prawa sportowe w tym roku będzie walczył Polsat?

Wkrótce  będziemy mieli wyścig o prawa na kolejne trzy lata do Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Ten bój będzie ciężki, bo pojawił się nowy gracz ze Skandynawii (Nordic Entertainment Group), który kupił już Bundesligę i podobno ma ochotę także na Ligę Mistrzów. Pewne jest też to, że to będzie spory wydatek finansowy. Na koniec lutego będziemy wiedzieć, gdzie będzie pokazywana Liga Mistrzów od sezonu 2021/22. To będzie ważne wydarzenie. W przyszłość patrzymy jednak bardzo optymistycznie. Pandemia kiedyś minie, a my aż do roku 2028 mamy bardzo bogate portfolio praw telewizyjnych do wydarzeń z kilkunastu dyscyplin sportu, m.in. takich jak piłka nożna, siatkówka, tenis czy koszykówka. Przez ponad dwadzieścia lat pracy na rzecz Polsatu Sport wypracowaliśmy sobie świetne relacje z kilkunastoma federacjami krajowymi i zagranicznymi. To dzisiaj procentuje dodatkową wiedzą i doświadczeniem, ale i osobistymi kontaktami z najważniejszymi osobami w świecie sportu.


Mateusz Borek formalnie rozstał się z Telewizją Polsat, po 20 latach pracy, pod koniec kwietnia 2020 roku. Wówczas odebrał przesłane mu listownie wypowiedzenie kontraktu. W praktyce nie pracował w stacji od końcówki 2019 roku. Wtedy to Borek, Tomasz Smokowski, Krzysztof Stanowski i Michał Pol uruchomili youtube’owy Kanał Sportowy.

Polsat wprowadził wówczas nowe zasady co do prowadzenia przez dziennikarzy nadawcy kanałów youtube’owych. Odejście z Polsatu ogłosił Tomasz Smokowski, a np. Roman Kołtoń zmienił zasady zatrudnienia, współpracuje z nadawcą na innych zasadach.

Mateusz Borek po rozstaniu z Polsatem oprócz rozwijania Kanału Sportowego związał się z innymi nadawcami telewizyjnymi. Komentuje w Canal+ jeden mecz z każdej kolejki niemieckiej ligi piłkarskiej. Współpracuje też z Telewizję Polską.

Do redakcji Polsat Sport w listopadzie dołączyła dziennikarka Paulina Czarnota-Bojarska. Poprzednio przez ponad 20 lat była związana z Canal+ Polska. Prowadzi tam m.in. program "Koloseum" poruszający tematykę sportów walki.

Dołącz do dyskusji: Marian Kmita: Nie można grać jednocześnie w dwóch różnych drużynach

35 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Analog
Analogi boją się cyfrówki😀
odpowiedź
User
Adrian
Ależ pan Marian boi się Kanału Sportowego... Prezes Solorz powinien zwrócić mu uwagę, że swoimi drgawkami ośmiesza jego firmę.
odpowiedź
User
voleyball
Jeszcze gdyby się pozbyli z komentowania siatkówki Wanio, Mazura i Jarosza
odpowiedź